Dzisiaj na moim blogu w ramach serii “Rękodzieło z pasji” goszczę Dorotę- założycielkę marki Sunduk. Zapraszam do lektury i zanurzenia się w kolorowym świecie pięknych tkanin.
Dorota, przeglądając Twoje prace, widzę szaleństwo kolorów.
Od zawsze kocham kolory, jestem kolorystką. Nie tylko jest to widoczne w mojej filcowym rękodziele, ale też w moim stylu ubieranie się, w moim domu. Jestem wizytówką swojej marki, więc zazwyczaj mam na sobie jakiś filcowany szal. Bywa, że ludzie na jarmarkach, na których czasem się wystawiam, podchodzą i mówią: Ale u pani jest kolorowo, ale pani jest kolorowa, aż człowiek się uśmiecha. Zdarza się, że zatrzymują mnie na ulicy obce osoby, żeby o tym powiedzieć. Takie wpisy zostawiają mi też kobiety na moich mediach społecznościowych, które poprawiają sobie nastrój, oglądając moje energetyczne prace. No więc zarażam tą pasją do kolorów, bo w nich tkwi ogromna energia, która jest nam potrzebna.
Stworzyłaś markę Sunduk. Opowiedz proszę, czym się zajmujesz i skąd w ogóle wziął się pomysł na Twoją działalność.
Moja marka Sunduk powstała 10 lat temu (w tym roku mam jubileusz!) z pasji do filcowania, którym zajmuję się od 2010 r. Wcześniej przez 19 lat byłam nauczycielką w liceum i po redukcji etatów postanowiłam nie wracać do szkoły. Po zakończeniu tego etapu założyłam działalność (pracuję też w miejscowym domu kultury). Żartuję, że szkolne lekcje zamieniłam na naukę techniki filcowania na mokro. W prowadzeniu warsztatów na pewno przydaje mi się pedagogiczne doświadczenie. W mojej Pracowni Sunduk na Podlasiu powstają filcowane szale i inne dodatki dla kobiet, elementy wystroju wnętrz. Jestem bardzo mocno związana ze swoim Podlasiem, niektóre moje prace nawiązują do podlaskich tradycji. Nie wiem, czy wiesz, że Sunduk dawniej na Podlasiu oznaczał posażną skrzynię panny młodej, z którą przechodziła do domu męża.
Możesz opowiedzieć naszym czytelnikom, czym jest filcowanie? Trudno się tego nauczyć?
Filcowanie to bardzo wszechstronna technika. Pisałam o tym ostatnio na swoim blogu. Jeśli zna się technikę, wszystko można ufilcować. Rozróżniamy filcowanie na sucho (do niego potrzebne są specjalne igły) i na mokro, którym się głównie zajmuję. W obu technikach pracujemy z wełną czesankową lub zgrzebną. Do filcowania na mokro potrzebujemy więc czesanki wełnianej, wody, mydła i własnych rąk. Na skutek mydlenia wełny, masowania, tarcia powstaje trwała tkanina (to tak w wielkim skrócie). Filcuję głównie szale lub inne dodatki dla kobiet, które muszą być przyjemne dla ciała, pracuję więc z delikatną czesanką wełnianą z merynosów australijskich o grubości 19 mikronów. Dla uzyskania interesujących efektów łączę ją z tkaninami jedwabnymi (nunofilc), czesanką jedwabną, wiskozową. Czy trudno się tego nauczyć? Nowicjuszom proponuję korzystanie z warsztatów (najlepiej na żywo). Czasem łatwo jest się zniechęcić, kiedy sami zaczynamy się uczyć, a wskazówki nauczyciela mogą wyeliminować różne błędy. Na pewno już pierwsze efekty mogą nas pozytywnie zadziwić. Jest to technika, która może przerodzić się w ogromną pasję i nieustającą chęć eksperymentowania z czesanką wełnianą.
Rękodzieło powstaje z pasji. Jak to było u Ciebie? Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z filcowaniem?
To, o czym wspominałam w poprzedniej wypowiedzi właśnie mnie dotyczy. Zakochałam się w filcowaniu 14 lat temu i do dziś jestem mu wierna. Wydaje mi się, że rękodziełem zajmuję się od zawsze, od dzieciństwa lubiłam tworzyć. Kiedyś szyłam przytulanki, przerabiałam ubrania, robiłam biżuterię z kamieni. Skończyłam kurs ceramiki, ale przekonałam się, że glina nie jest moim tworzywem, muszę pod palcami czuć tkaninę. Najbardziej mi po drodze z filcowaniem. Nawet nie pamiętam dokładnie, kiedy ta iskra się pojawiła. Chyba zobaczyłam w Internecie jakąś kolorową ufilcowaną rzecz, która zachwyciła mnie na tyle, że postanowiłam spróbować tej techniki. To była droga samouka, pełna prób i błędów, oparta głównie na różnych tutorialach. Do dziś szlifuję swój warsztat, próbuję nowych możliwości, eksperymentuję, wymyślam nowe kolekcje. Po tylu latach mam ciągle apetyt na filcowanie, które jest moją ogromną pasją. Nie mogę opierać się wyłącznie na natchnieniu, czasem nie mam ochoty na to swoje rękodzieło, ale prowadzę przecież działalność, więc podchodzę do tego odpowiedzialnie. Otwieram więc Pracownię Sunduk, staję przy stole i zaczynam realizację zaplanowanego projektu – układam czesankę wełnianą.
Kim są Twoi klienci? Co ich charakteryzuje i czego oczekują kupując Twoje produkty?
To kobiety, często dojrzałe, kochające kolory, chcące się wyróżnić z tłumu, ceniące naturalne materiały (wełna, jedwab). Kupują głównie filcowane szale, z których chyba jestem najbardziej znana. To też mężczyźni, którzy chcą sprawić paniom oryginalny prezent. A jeśli chodzi o warsztaty filcowania – wszyscy lubiący uczyć się nowych technik rękodzielniczych. Prowadziłam je z różnymi grupami w różnym wieku – przedszkolakami, uczniami, seniorami, rękodzielniczkami, osobami niepełnosprawnymi, nawet więźniami. Dotyk wełny jest bardzo arteterapeutyczny. Wszyscy są w stanie pod czujnym okiem nauczyciela ufilcować swój pierwszy kwiat czy inną rzecz.
Wiele osób ubolewa nad tym, że nie odkryło jeszcze swojej pasji. Jaką wskazówkę możesz im dać, aby znaleźć swoją pasję?
Trzeba próbować różnorodnych technik, nie tylko rękodzielniczych, szukać swojej pasji w różnych dziedzinach. Może przyjść zupełnie niespodziewanie. Kiedyś bardzo chciałam nauczyć się pracować z gliną i po warsztatach ceramicznych czar prysł. Okazało się, że to nie dla mnie. Chociaż, jeśli chodzi o rękodzieło, trzeba chyba mieć predyspozycje do niego, tak zwaną smykałkę. Moim problemem jest nadmiar pasji. Kocham ogród, czytanie książek, interesuję się sztuką, ale najwięcej czasu jednak poświęcam na filcowanie.
Dorota, gdzie znajdziemy Cię w sieci? Jak można się z Tobą skontaktować w celu realizacji zamówienia?
Mam stronę internetową ze sklepem: https://sunduk.pl
Jestem na Facebooku i Instagramie: Sunduk Pracownia Doroty Sulżyk. Serdecznie zapraszam!
Dorota, dziękuję Ci za rozmowę!
Pozostałe wywiady z serii “Rękodzieło z pasji“